Historia Pewnego Garnituru
Notatki
Historia oparta na autentycznym zdarzeniu. Stanisław Przybyszewski zamawia u krawca Władysława Berkana garnitur. Krawiec przez 23 lata dochodzi należności za uszycie ubrania
Występują: Szymon Bobrowski i Witold Dębicki. Scenariusz i reżyseria: Robert Mirzyński realizacja i opracowanie muzyczne: Irena Goszczyńska autor: Arkadiusz Jadczak
Premiera słuchowiska odbyła sie 2.07.2000 r.
-- produkcja: Radio Poznań. Wszelkie Prawa Zastrzeżone. Więcej informacji: https://radiopoznan.fm/ instagram Radia: https://www.instagram.com/radiopoznan/ facebook Radia: https://www.facebook.com/radiopoznansa
Pokaż transkrypcję
00:00:02:
00:00:09: Arkad już
00:00:10: jadczak.
00:00:14: Historia pewnego garnitur.
00:00:17: No
00:00:25: i gdyby nie ta twoja choina dla rodaków, ręka władzu i ta szczególna słabość do artystów mógłby i zajmować wspaniały lokalne Unten den Linden.
00:00:38: Komen zbite?
00:00:41: Aha, to pan, panie Przybyszewski.
00:00:45: Moje uszanowanie dla mistrza Berkana.
00:00:47: Co pana sprowadza do biednego krawca?
00:00:49: A biedny?
00:00:50: A co nowina?
00:00:51: Członek Zarządu Skarbony, a być może przyszły prezes berlińskiej kasy pożyczkowej?
00:00:56: Miałem dwadzieścia jeden lat, gdy przyjechałem do Berlina, minęło prawie tyle samo czasu.
00:01:02: Jak pan widzi, na razie jestem popularny wśród Polonii.
00:01:06: Powiem
00:01:06: więcej, ogólnie szanowane.
00:01:10: Ale do rzeczy.
00:01:11: Słucham łaskawego pana.
00:01:13: Może na miarę coś przytniemy?
00:01:16: Zaprosił mnie do swojego domu, do Hiszpanii, pewien polski filozof.
00:01:19: Niejaki Vincenty Lutosławski.
00:01:21: Mhm,
00:01:22: słyszałem.
00:01:22: Słyszał pan?
00:01:23: No, hiszpanii
00:01:24: ma się rozumieć.
00:01:25: Człowieków dość zamożne muszę przyznać.
00:01:27: Tak.
00:01:28: Przesłomi nawet pieniądze na drogę.
00:01:31: Chciałbym tam więc wystąpić godnie.
00:01:33: Pokazać się.
00:01:33: ja rozumiem, tak.
00:01:34: Srój będzie pan miał jak ta lalak, warantuje jeśli rzecz jasna, ten garniturek u mnie pan zamówi.
00:01:40: Brawa, Ronczka.
00:01:41: Tak, do góry.
00:01:45: Dobrze, wiedząc, jaki z Pana prawdziwy opiekór młodzieży i poczciwy człowiek...
00:01:49: Ono zmierzymy teraz plecy.
00:01:50: Dobrze, przyszedłem zamówić garnitur.
00:01:52: Ma być granatowy czy może czarny?
00:01:54: Problem jednak w tym, że...
00:01:56: A może z materiałów?
00:01:57: kraty albo paski teraz takie w modzie.
00:01:59: Ale problem w tym, że...
00:02:01: Muszę się odwrócić.
00:02:02: Że ja pieniędzy nie mam.
00:02:07: Nie rozumiem.
00:02:08: Pan powtórzy.
00:02:10: Ja chciałbym zamówić w Pańskiej pracowni ubranie, za które po powrocie z Hiszpanii wnet zapłacę.
00:02:20: Pan żartuje.
00:02:22: Ja pana bardzo cenię.
00:02:25: Choć jako krawiec ma się rozumieć, na sztuce niewiele się wyznaję,
00:02:28: ale... Obiecuję.
00:02:30: Nie będzie mi trudno całą sprawę załatwić, tylko na razie nie jestem w stanie, bo mi się bardzo wykosztował przez te podróże.
00:02:35: Po skończonej robocie, jak przyjdę po garnitur, dam panu pewną część, a po powrocie moim do Berlina... resztę.
00:02:45: Ja mam w to wierzyć.
00:02:47: A jak pan nie wykupi weksli?
00:02:49: Ależ gdzieś by.
00:02:52: Ej, gdyby nie moja hojna dla rodaków ręka.
00:02:58: No dobrze, niech i tak będzie.
00:03:01: Razem trzysta marek.
00:03:03: Pozwoli szanowny pan, że jego dłoni uścisnę?
00:03:05: Krój nowoczesny, proste, luźne spodnie, krótka kamizelka, marynarka zapinana na guziki.
00:03:11: A co do koloru?
00:03:12: Czarny.
00:03:14: Musi być czarny.
00:03:16: DZIĘDZI Mój kochany Panie, przed tygodnią dowiedziałem się, że sztorm mój wydawca zbankrutował.
00:03:37: Jest to dla mnie wielki cios, tym więcej, że w ten sposób bardzo...
00:03:41: Bardzo wiele pieniędzy straciłem.
00:03:44: Jakby on, Szelma, kiedykolwiek miał pieniądze.
00:03:49: Wesoły pisarz, turysta, wpłacił mi zagarnitur jedną trzecią należności, gotówką resztę.
00:03:55: Niecałe dwieście marek zobowiązał się spłacić ratami.
00:04:00: Ale co ja, biedny filantrop, mogłem wtedy wiedzieć.
00:04:05: Zechciej mi pan jeszcze miesiąc z wekslem, który pan udałem poczekać, bo jestem istotnie w wielkich tarapatach i prawie, że bez feniga.
00:04:14: Pan mi odda rzeczywisto...
00:04:15: Pan mi odda rzeczywistą przysługę, jeżeli jeszcze poczekaj, zechcę.
00:04:19: Będę Panu prawdziwie wdzięczny, serdeczne pozdrowienia Stanisław Przybyszewski.
00:04:24: No i co?
00:04:26: Po dwóch miesiącach wrócił.
00:04:29: Ludzie mówili, że uciegł z bezalkoholowej wyspy swojego gospodarza.
00:04:33: Potem z tego, co wiem, wyjechał do Norwegii.
00:04:36: Stamtąd do Krakowa, Warszawy, Torunia, Monachium.
00:04:40: Uciegł i przepadł jak Kamphora.
00:04:42: I nie ma go już ósmy rok.
00:04:44: To znaczy ósmy rok.
00:04:46: nie ma mych pieniędzy.
00:04:51: Wyciąg mojego rachunku otrzymały i potwierdzam zgodność wykazanego w nim salda po dzień pierwszego stycznia, w tysiąc dziewięćset szóstego roku w wysokości Marek dwieście czterdzieści siedem i trzydzieści wyników na jego korzyść, jak również policzonej w nim stopy procentowej.
00:05:08: Stanisław Przymierzewski.
00:05:10: Jest tak bezczelny, że starał się nawet w tym samym roku podczas przejazdu przez Berlin do Monachium zaciągnąć większą pożyczkę w skarbonie.
00:05:21: Właśnie u mnie prezesa Rady Nadzoczej tej wielce szacownej instytucji.
00:05:26: Dla jakiegoś przyjaciela doktora Noimana prosił o parę tysięcy marek.
00:05:30: Nie wyobrażalne.
00:05:32: Gotów był nawet żyrować weksel.
00:05:34: Podpisując panu doktorowi Nojmanowi Weksel, nie tylko jako przyjacielowi, ale wprost jako człowiekowi ręcze zań wszystkim, co mam.
00:05:46: A przede wszystkim najrealniejszą rzeczą, bo dochodem z teatru rozmaitości w Warszawie, w którym, jak łatwo się przekonać, dramat mój śluby, który tego roku napisałem, tego żlata grany by.
00:06:02: On miał jeszcze czelność pisać, że ręczy wszystkim, co ma, śmiał nazwać dochód teatralny,
00:06:09: najrealniejszą
00:06:11: rzeczą.
00:06:12: Przak każdy wie, że ludziom może się od widzieć i na ten jego dramat?
00:06:16: czy tam przedstawienie nikt nie przyjdzie.
00:06:19: A ten Nojman to pewnie taki sam gagatek jak nasz biedny literat, co przybył do Berlina Skujaw.
00:06:26: No niech bym mu wtedy dał choćby Feniga.
00:06:33: Dowiedziałem się o czterystu rublach przysłanych przybyszewskiemu z Warszawy ze jakąś tam odwieczną basiń, czy coś takiego.
00:06:41: Ma się rozumieć, że zaraz zgłosiłem się ponależność, ale wkrótce dostałem odpowiedź.
00:06:47: Trzeba mieć wiele tupetu.
00:06:49: żeby z premedytacją najpierw przez dwanaście lat nie płacić za to, co się wzięło, a potem takie rzeczy wypisywać swojemu dobroczyńcy.
00:07:00: Szanowny i kochany panie, po cóż stawiać kwestię na ostrzu miecza?
00:07:05: Cóż znaczy głupie cztery sta rubli?
00:07:08: Toś to zaledwie trzy miesiące
00:07:10: życie.
00:07:10: Coś znaczy głupie cztery sta rubli?
00:07:12: Toś to zaledwie trzy miesiące życie.
00:07:15: Pan jest... Pan mi pisze jakbym jakiś majątek o dziedziczu, a nie Berka.
00:07:20: Pan jest zaccy człowiek i szanuje pana bardzo, ale teraz nie jestem w stanie mimo najlepszych chęci długu mego spłacić.
00:07:27: Wy wszyscy słyszycie i czytacie ustawicznie o mnie i wam się zdaje, że równocześnie z moją sławą czy też osławieniem idzie moje powodzenia.
00:07:35: Wodzenie majątkowe.
00:07:36: A przeciwnie, Panie Berga.
00:07:39: Trzy czwarte moich dzieł sprzedane przed laty na wiekuistą własność wydawcą.
00:07:44: A to, co teraz zarabiam, zaledwie starczy na pokrycie najważniejszych potrzeb.
00:07:49: I nie skarż mnie, Pan.
00:07:51: Na co niepotrzebne koszta?
00:07:53: Serdeczne uściski dłoni.
00:07:56: Stanisław Przemyszewski.
00:07:59: Podobno w berlińskich szopkach politycznych.
00:08:02: śpiewano o mnie żartobliwe piosenki i ludzie śmiali się.
00:08:07: Śmiali się, jak to pewien polski pisarz, wodzi za nos krapca rodaka.
00:08:13: Więc zaostrzyłem konflikt.
00:08:15: Ma się rozumieć nie żadną wojnę, tylko jak każdy obywatel ma do tego prawo skorzystałem właśnie z prawa.
00:08:22: A co?
00:08:23: Nasłałem mu zawziętego komornika.
00:08:28: Człowiek ten zajął w Monachiu, w mieszkaniu przeklętego literata i dłużnika mego jeden perski bywan, jedną otomanę i jedną kanapę.
00:08:38: Jak się jednak okazało wkrótce, meblete były własnością jego żony Jadwigi Przybyszewskiej.
00:08:48: Nieszczęście moje.
00:08:50: Na co mi przyszło spotkać tego drania?
00:08:55: To co pan ze mną wyrabia, To już przechodzi pojęcie lubskie.
00:09:00: W oczach komornika Niemca, którego pan mi ustawicznie nasyła, ja czytam po prostu zdumienie, proszę pana.
00:09:06: Niech pan powie, co on ma fantować.
00:09:08: Może pierścionek szlubna albo, albo lichy zegarek stalowy, co?
00:09:12: A może parę mebli, które mi Żyd powierzył na spłaty, na które cierpliwie czeka?
00:09:17: Wy wielcy potentaci i zacni obywatele krzyczycie swój do swojego!
00:09:23: Niech mnie Bóg broni, gdybym raz jeszcze poszerł do swojego.
00:09:27: Nie miałbym teraz tego wstydu, że artysta tak naokoło Polski zasłużony jak ja musi łykać niemieckie kpiny.
00:09:33: Co ja mam za rodaków?
00:09:35: Po śmierci artysty takiego biedaka wjeździcie na skałkę i głupią hece pogrzebanym urządzacie.
00:09:40: A za życia dla głupich dwóch sto czy trzystu marek artystę polskiego na ciężki wstyd wobec niemieckich komorników wystawiacie.
00:09:48: Gdybyś pan jeszcze był biednym jakim rzemieślnikiem, to ja bym zrozumiał ten bezustanny pogrom, który pan na mnie urządza.
00:09:55: Ale pan zamożny człowiek!
00:09:58: Magistrat niemiecki w Monachium uwolnił mnie na pięć lat od płacenia podatków, a Polak i do tego zamożny mój lancman
00:10:05: chwili
00:10:05: spokoju mi nie daje!
00:10:08: Jak, jakiego magnata polskiego wywłaszczają i płacą mu zaszmat ziemi setki tysięcy?
00:10:14: No.
00:10:15: Wtedy nie słycha na awantury, hece, wiecowania, krzyki w niebo głosy.
00:10:22: A jeżeli jakiś biedny artysta polski?
00:10:25: Który jako jedyny przypomina Europie, że jakaś Polska istnieje.
00:10:31: W młodzieńczej głupocie i lekkomyślności jakiś dług zaciągnie.
00:10:35: Wtedy jeden okrzyk.
00:10:38: Bi-zabi.
00:10:40: A ileście wy wielkopolanie mi chleba dali za to, co?
00:10:44: Żem polskie nazwisko na cały świat rozniósł.
00:10:48: Siedemset marek.
00:10:50: Przez dwadzieście lat moi krwawej pracy, a wstyd!
00:10:55: I mnie tak przed Niemcami.
00:10:56: wstyd za moich rodaków, że od ust sobie odejmę i pierwszą ratę w kwocie dziesięciu Marek prześle Panu na pierwszego lutego.
00:11:04: Czy regularnie będę je mógł Panu przesyłać?
00:11:07: O tym nie wiem.
00:11:09: I jeszcze jedno.
00:11:11: I był Pan przyśle wy szczególniony rachunek zagarnitur, który od Pana wziąłem.
00:11:15: Oto usilnie proszę, inaczej płacić nie będę.
00:11:20: Stanisław Przybyszewski, pisarz Polski.
00:11:29: Moje ponowne upomnienie się o należność widocznie rozdrażniło Pana do tego stopnia, że pisząc do mnie zapomniał Pan o zwykłej formie, o jakiej już dziś żaden robotnik nie zapomina.
00:11:42: Ja się w ten sposób Panu nie odpłachcę, lecz dam radę, aby Pan zapłacił, co się należy, to uniknie podobnych nieprzyjemności.
00:11:50: Przecież nie będzie Pan żądał, abym mu dług darował.
00:11:54: Nie jestem na tyle bogaty, abym mógł go darować.
00:11:57: Zresztą... powiedzmy sobie prawdę.
00:12:00: Gdybym tak gospodarzył jak Pan, to bym również jak Pan żołądek ściskać musiał i był wystawiony na wdzięczność społeczeństwa.
00:12:08: A to już wtedy jest źle, jeżeli kto pracuje na to dla społeczeństwa, aby ono mu wdzięczność opłaciło.
00:12:15: Taka praca nigdy dobrych owoców nie wyda.
00:12:19: Ja nawet Panu jako długoletni znajomy szczerze i otwarcie powiem, że jego pisarska działalność wiele złego w naszym społeczeństwie wyrządziła.
00:12:30: Co dopiero długie lata uczciwej pracy naprawić do Łaju.
00:12:35: Bądźmy przede wszystkim ludźmi i jako tacy nie siejmy z gorszenia.
00:12:41: Swój pisarski talent użył pan w złym kierunku, a za to społeczeństwo nie chowa na skałce po śmierci, gdyż duchy leżących tam mężów takiego towarzystwa by nie przyjęły.
00:12:54: Niech pan te słowa ode mnie przy... Co do rachunku, to proszę choć drobnymi wpłatami wpłacać i na pierwszego lutego pierwszej raty oczekuję.
00:13:06: W takim razie nie będę Panu Ambarazów robił, lecz skoro Pan nie będzie płacił, to będę musiał częściej ponawiać podobne seansy.
00:13:17: Z rachunku pozostało sto sześćdziesiąt trzy marki, a reszta to koszta i procenta.
00:13:22: Proszę przyjąć wyrazy szacunku.
00:13:28: Władysław Beckham.
00:13:32: Oskutkowałem przy Byszewskim płacił mi na poczek długu po dziesięć marek miesięcznie.
00:13:40: Nie bardzo regularnie.
00:13:43: Nie zawsze dwanaście razy w roku.
00:13:46: A ile się
00:13:47: przy tym skarżył?
00:13:49: Stęka!
00:13:51: Narzeka!
00:13:54: Na moje nieszczęście przyszła wojna.
00:14:04: Monachium.
00:14:05: siódmego lutego, dziewięćset szesnastego roku.
00:14:09: Szanowny panie, pragnąłbym bardzo uiścić się wreszcie z mojego długu, ale niestety nie jestem w stanie.
00:14:17: Jeżeli wojna jeszcze rok potrwa, to wszyscy artyści pójdą nażebry, a szczególnie Polsce.
00:14:25: W Galicji przeraźliwa nędza.
00:14:27: przez cały rok wydrukowano trzydzieści cztery książki i to tylko dotyczące wojny.
00:14:32: A z tego co mi dziennik poznański płaci, Wyżyć nie mogę.
00:14:40: Wojna to straszne nieszczęście.
00:14:44: Choć w sprawach handlu wojna wiele dobrego może działać.
00:14:48: No, bo przecież ten niedobry zwyczajnie płacenia rachunków wojna zmieniła na lepsze, gdyż przestano konsumentom kredytować.
00:14:55: I kupujący przyzwyczaili się do natychmiastowego płacenia za to, co kupują.
00:15:01: A kto nie ma pieniędzy, to kupić nie może i musi czekać, aż je zdobędzie.
00:15:07: Jest to dodatnia strona wojny, jakich pewnie wiele
00:15:11: nie miała.
00:15:28: Głodze, nie bądź pan z takiej sroki i przy robocie cały dzień w palcie siedziło się.
00:15:34: Czasami nawet robiło mi się gorżają.
00:15:36: Wiedziałem, jak wielką nazwę siedzi.
00:15:40: Już w tysiąc dziewięćset szefnastym zaczął nam w Berlinie głód dokuczać, ale w siedemnastych był już nie do zniesienia.
00:15:49: Od kompetentnych urzędników dowiedziałem się w zaufaniu, jak wielu ludzi w Berlinie
00:15:55: umierało drożko.
00:15:56: Wywołamy górę.
00:15:57: Bezwarunkowo ma pan prawo mnie skarżyć.
00:16:00: A jeżeli ten list pisze, to jedynie dlatego było, żeby dawcy w skutek braku papieru.
00:16:03: kciążek teraz nie mogł.
00:16:05: Ty mniej teraz, kiedy go spoda, co do komornego się komornik ze mną nic zrobić nie może, a ja płacę wtedy, gdy mogę.
00:16:12: Ale nie.
00:16:13: On woli kilkanaście lat za płatą, za głupi garnitursowie i mnie nerwy psuć.
00:16:20: Co za zawzięta mała ludzka gnida.
00:16:23: To absurdalne.
00:16:25: Ten prosty robotnik jest groźniejszy nawet w czasie wojny.
00:16:30: Kiedy się ta przeklęta wojna skończy?
00:16:35: Już nie pamiętam ile razy się spotkaliśmy.
00:16:39: Pamiętam tylko jak Przybyszewski miał w pewnej miejscowości kuracyjnej odczyt na temat... o metaczłowieku.
00:16:47: Nawet inteligentni słuchacze nie mogli zrozumieć, co gadał.
00:16:51: Z powodu czego znana powieść opisarka, mniejsza już o jej nazwisko, pytała jakiegoś profesora.
00:16:58: Co ten prelegent
00:17:00: chciał powiedzieć przez swego metaczłowieka, bo ja go nic nie zrozumiałam?
00:17:06: Odpowiada jej profesor.
00:17:08: Jogo także nie rozumiem, ale metaczłowiek to ma być taki, w którym są dwie natury, dwie siły, dwie wole i tak dalej.
00:17:16: Czyli, że człowiek składa się z dwóch części, z pozytywnej i negatywnej.
00:17:24: Jednak nie rozumiem, wtrąca pisarka.
00:17:28: Przysłuchując się rozmowie, wpadam z uwagą.
00:17:31: A ja tak go rozumiem.
00:17:34: Jeżeli ktoś ma płacić rachunek, to ta strona pozytywna mu radzi, żeby zapłacił.
00:17:42: Bo to należy się zrobić, ale przychodzi strona negatywna i dowodzi, żeby nie płacił.
00:17:48: I ona zwycięża.
00:17:52: Zrozumieli od razu.
00:18:02: Przyjechałem do Poznania już trzy lata temu.
00:18:08: Przybyszewski też się zdecydował wyjechać z Niemiec.
00:18:12: Przed rokiem opuścił Monachium.
00:18:15: Ale wybrał ma się rozumieć najfatalniejszy kierunek.
00:18:20: Udał się bowiem do Poznania.
00:18:27: a wielkopolanie nie darzą tego literata wielką sympatią.
00:18:32: Zadeklarował najpierw, że oto stawił się do pracy na ojczystej niwie i jest do dyspozycji chętnych.
00:18:42: Ale ma się rozumieć, jego deklaracja nie znalazła ode dźwięku w mieście, gdzie nie był w ogóle popularny.
00:18:50: Widać, nie lubią tu przybrzewszczyzny.
00:18:56: Wyjechał nawet z miasta na dwa miesiące, ale potem wrócił.
00:19:01: I na moje szczęście, choć trudno w to uwierzyć, objął posadę.
00:19:10: Z mieszkaniem, kumoterskim sposobem ma się rozumieć.
00:19:17: Pracuje jako urzędnik pocztowy na stanowisku zawiadowcy biura tłumaczeń w dyrekcji poczt i telegrafy.
00:19:26: z arcypoety stał się arcyurzędnikiem.
00:19:32: Nie, nie znaczy to, że przestałem pisać.
00:19:36: Napisałem w ostatnich dniach aż trzy pozycje.
00:19:40: Słownik terminologii teletechnicznej, słownik terminologii pośtowej oraz regulamin wewnętrznej dyrekcji pośt i telegrafów.
00:19:52: Chodzę regularnie do biura, Pracy teraz bardzo dużo, bo i pisania listów z ministerium, i komunikaty do prasy, i tłumaczeń dużo, ale już się przysposowiłem do roboty i nie sarkam.
00:20:08: Niepokoi mnie tylko, że wciąż czuję się zmęczony.
00:20:11: Tak, to pewno ta nagła zmiana całego trybu życia.
00:20:18: Za to ogromna moralna satysfakcja, że jestem Panem i od nikogo nic nie
00:20:27: potrzebuje.
00:20:35: Po dwudziestu trzech latach od feralnego zamówienia i otrzymania nieszczęsnego garnituru, spłacił mnie wreszcie Przybyszewski i pozbył się w ten sposób przykrego dla Indu.
00:20:49: i tak skończyła się ta epopeja.
00:20:53: Faaak, kosztowało mnie to wiele, bo aż dwadzieścia dziewięć listów, osiemdziesiąt dokumentów do władz i sto kilkanaście pozycji okolicznościowych związanych z całą sprawą.
00:21:13: Władzu, władzu, żeby nie ta twoja chojna dla rodaków ręka i słabość do artystów to byś.
00:21:38: była to historia
00:21:39: pewnego
00:21:40: derbyturu Arkadiusza Jadczaka, wystąpili w roli artysty Stanisława Przybyszewskiego, Szymon Bogrowski, w roli krawca Głody sława Berkana, Witold Wębicki, muzyka Zbigniewa Wilka, realizacja Dźwiękowa Irena Goszyńskiej, adaptacja i reżyseria
00:22:01: Roberta Mirzyńskiego.
Nowy komentarz